Projekt pilotażowy to nasze dziecko

14.12.2018

Rozmowa z Izabelą Domogałą, Członkiem Zarządu Województwa Śląskiego, byłą koordynatorką projektu pilotażowego Bytomia.

Gminny Program Rewitalizacji, Komitet Rewitalizacji, Specjalna Strefa Rewitalizacji, dziesiątki warsztatów z mieszkańcami, spotkań z organizacjami pozarządowymi, biznesem, badania ankietowe – w ciągu dwóch lat pracownicy Urzędy Miejskiego w Bytomiu, odpowiedzialni za rewitalizację, wykonali ogrom pracy, by można było rozpocząć zmiany w mieście. Koordynatorem projektu pilotażowego rewitalizacji „Bytom odnowa. Innowacyjne projekty mieszkaniowe i rozwój inicjatyw społecznych” była Izabela Domogała, była kierownik Biura Rewitalizacji i Funduszy Europejskich Urzędu Miejskiego w Bytomiu, obecnie (od 21 listopada 2018) Członek Zarządu Województwa Śląskiego.

Choć mieszka Pani w Świerklańcu, to jednak Bytom zna Pani, jak własną kieszeń. Nie żal Pani opuszczać tego miasta?

Bytom zawsze będzie w moim sercu. To miasto, które w ciągu 10 lat rzeczywiście udało mi się poznać od podszewki. Zwłaszcza w kontekście rewitalizacji, choć wcześniej współpracowałam z przedsiębiorcami i reprezentowałam Bytom na misjach gospodarczych. Niemniej trzeba podejmować nowe wyzwania, a tych na Śląsku nie brakuje.

Przygotowania do rewitalizacji i sama rewitalizacja to bardzo żmudny proces. Dodatkowo, w 2015 roku Bytom otrzymał wsparcie z ówczesnego Ministerstwa Rozwoju na realizację projektu pilotażowego. Ruszyliśmy w 2016 roku. Jest Pani zadowolona z efektów?

Oczywiście. W tym czasie zespół ds. wdrażania projektu pilotażowego wykonał ogrom pracy! Pewnie należałoby powiedzieć, że zawsze mogłoby być lepiej, to jednak proszę pamiętać, że robiliśmy coś, czego nie robił nikt inny w Polsce. Mieliśmy wypracować działania - wskazówki dla innych miast, czy robić coś w określony sposób czy nie. Byliśmy swojego rodzaju poligonem doświadczalnym. Dziś wiemy, że pewne rzeczy można byłoby zrobić inaczej. Ale 2 lata temu to nie było takie oczywiste.

Co Pani ma na myśli?

Na przykład zlecanie pewnych zadań na zewnątrz. Wiele ekspertyz i opracowań przygotowywały nam zewnętrzne podmioty – takie są zapisy w umowie pilotażowej. Jednak pracownicy tych firm nie mieli wiedzy dotyczącej na przykład przepisów. Oczywiście, byliśmy do ich dyspozycji służąc pomocą. Jednak, gdybym dziś miała powtórzyć niektóre zadania, upierałabym się, żeby bardziej zaufać i docenić pracowników urzędu. Bez ich merytorycznej wiedzy, wiele projektów, na który składa się pilotaż, nie miałoby szans powodzenia.

Projekt pilotażowy to 5 milionów złotych na ekspertyzy, opracowania, badania ankietowe czy organizację konsultacji społecznych. To dużo czy mało?

Musimy dodać jeszcze do tego pulę na fundusz regrantingowy, inicjatywy lokalne czy konkursy na innowacje społeczne. Każda kwota, którą Bytom otrzymuje na odnowę miasta jest kroplą w morzu potrzeb. Myślę jednak, że powinniśmy się cieszyć, że ministerstwo zaprosiło nas do pilotażu. Powstały dzięki temu konkretne produkty, które ułatwią miastu przejście przez proces rewitalizacji. Jednym z nich jest „Gminny Program Rewitalizacji. Bytom 2020+”. Bytom jest jednym z pierwszych miast w Polsce, które przygotowało ten dokument zgodnie z Ustawą o rewitalizacji, dlatego może składać wnioski o fundusze unijne. Bez GPR-u nie byłoby to możliwe. Poza tym, przy takich niedoborach budżetowych, z jakimi od lat zmaga się Bytom, miasto nie mogłoby pozwolić sobie na przykład na badania ankietowe, które odpowiedziały na pytanie, dlaczego jest, jak jest? Na przykład dlaczego młodzi ludzie nie chcą mieszkać w Bytomiu i co zrobić, by to zmienić. Zmianę miasta należy zacząć od dogłębnej analizy, a dzięki środkom z pilotażu, można było to zrobić.

Produkty pilotażu to także dokumentacja dotycząca mieszkalnictwa.

Tak. Podpisując umowę pilotażową zobowiązaliśmy się, że wspólnie z ekspertami, wypracujemy mechanizm, który pozwoli ocalić komunalny, często zaniedbany zasób mieszkaniowy. Miasta w Polsce nie mają zbyt wiele terenów, które mogą przeznaczać na budowanie nowych mieszkań. Nie można każdego terenu zielonego przekazywać deweloperom. Należy robić wszystko, by korzystać z istniejących budynków (często komunalnych). Kłopot w tym, że po pierwsze – jest to bardzo kosztowne, a po drugie – ograniczone przez obowiązujące przepisy. W ramach pilotażu rewitalizacji grupa ekspertów wraz z Towarzystwem Budownictwa Społecznego wypracowała Model Dostępnego Mieszkalnictwa. To podręcznik, z którego mogą korzystać inne polskie miasta, zawierający podpowiedzi, jakich narzędzi prawnych, społecznych i ekonomicznych użyć, by ułatwić ludziom dostęp do tanich mieszkań, a jednocześnie – ratować istniejącą tkankę mieszkaniową.

Powstała także oferta inwestycyjna dla przedsiębiorców.

Nasza duma, chwalona w trakcie Forum Inwestycji Mieszkaniowych i Nieruchomości! Ukłon w stronę inwestorów. To kompletna oferta inwestycyjna z dokumentacją techniczną 44 budynków i zaleceniami konserwatorskimi. Na opracowanie tej dokumentacji i wydanie podręcznika przeznaczyliśmy aż milion złotych z puli pilotażowej. To jednak pokazuje, z jakimi kosztami muszą się zmagać przedsiębiorcy noszący się z zamiarem kupna kamienicy na przykład w centrum miasta.

Co stanie się z tymi opracowaniami?

Wszyscy mogą je zobaczyć. Są dostępne na naszej stronie internetowej bytomodnowa.pl . Poza tym, mam nadzieję, że zostaną zamieszczone w Krajowym Centrum Wiedzy o Rewitalizacji. Kilka naszych dokumentów już się tam znajduje, m.in. koncepcja funduszu regrantingowego czy analiza narzędzi Specjalnej Strefy Rewitalizacji.

A czy jest coś, co Pani zdaniem nie udało się w Bytomiu w ramach pilotażu?

Trochę przemodelowałabym formę kontaktu z mieszkańcami. Rewitalizacja zakłada, że wszystkie zmiany w mieście muszą być konsultowane z lokalną społecznością i ja się z tym zgadzam, niemniej liczba konsultacji, jaką nakłada na miasta Ustawa o rewitalizacji jest trochę za duża. Podczas wielu kongresów rewitalizacji, w których uczestniczyłam, padło twierdzenie, że społeczeństwo jest „przepartycypowane”. Trudno nie przyznać tu racji. W Bytomiu widzieliśmy, że w pierwszych konsultacjach uczestniczyło bardzo dużo osób, natomiast później liczba ta słabła. Mieszkańcy nie chcą również (mam nadzieję, że na razie) korzystać z banku wolontariatu i wzajemnych usług sąsiedzkich. Liczę na to, że mimo to, miasto będzie podtrzymywać tę ideę, ale dajmy bytomianom trochę czasu, jeszcze muszą oswoić się z założeniami rewitalizacji dążącymi do tego, by społeczeństwo bardziej zintegrować. Stacjonarny punkt informacji o rewitalizacji powinien częściej być lotnym punktem i docierać bezpośrednio do mieszkańców, tam, gdzie są najmniejsze choćby zalążki inicjatyw.

A czy jest Pani z czegoś szczególnie dumna?

Pilotaż to moje dziecko. Myślę, że może tak powiedzieć każdy członek zespołu pilotażowego. Nasze działania obejmowały bardzo szeroki zakres – od projektów społecznych przez badania ankietowe, politykę mieszkaniową po promocję tych wszystkich działań. Pracowaliśmy w bardzo małym składzie, a mimo to, zrealizowaliśmy wszystkie zadania. Kiedy zaczynaliśmy 2 lata temu, nie mieliśmy pojęcia, czy mieszkańcy nam zaufają, czy wezmą udział w warsztatach. Tymczasem w kwartałach pilotażu udało nam się wyłonić lokalnych liderów. Jestem spokojna, że z ich udziałem miasto będzie się zmieniać. Mogę wymienić tu na przykład podwórko przy ul. Żeromskiego 20. Bardzo wzrusza mnie, że dzieci z innego kwartału pilotażu, uczęszczające do SP nr 4, opracowały grę planszową o rewitalizacji. Jestem dumna z tego, że jako jedyne miasto w Polsce zaprosiliśmy ludzi do wzięcia udziału w konkursie na pomysły na innowacje społeczne i zapłaciliśmy za te pomysły. Wzbudzało to wiele kontrowersji, ale pokazaliśmy całej Polsce, że pomysły kosztują. Jest to własność intelektualna, którą należy cenić i szanować. Cieszę się, że na każdym etapie projektu pilotażowego towarzyszyły nam media. Bez ich pomocy nie dotarlibyśmy z informacjami na przykład o ustanowieniu Specjalnej Strefy Rewitalizacji, naborze członków do Komitetu Rewitalizacji, o sprawach mieszkaniowych i społecznych. Mam nadzieję, że dziennikarze nadal będą zainteresowani tematyką odnowy miasta.

A co stanie się z tym wszystkim, co Państwo wypracowali przez ostatnie dwa lata?

To zależy od pana prezydenta. Mam nadzieję, że zapozna się z tymi opracowaniami i będzie chciał z nich skorzystać. To gotowe podpowiedzi, na przykład, na rozwiązanie problemu pustostanów w Bytomiu czy promocję Bytomia przez rewitalizację. Bytom ciągle ma fatalny wizerunek, a rewitalizacja ma szansę to zmienić.

Jak długo może potrwać nie tylko zmiana wizerunku, ale też sama rewitalizacja?

Posłużę się przykładem Czechów. Mają w Ostrawie wspaniały obiekt postindustrialny – Hutę Witkowice. Jego rewitalizacja, zainicjowana oddolnie przez organizację pozarządową trwa już od 10 lat. Zaangażowali się w to także przedstawiciele biznesu, miasta i czeskiego rządu. Mimo, że obiekt jest odwiedzany przez setki tysięcy turystów, prace w Hucie Witkowice trwają nadal. Czesi uważają, że jej rewitalizacja potrwa jeszcze ok. 10 – 15 lat! Jeśli spojrzymy na rewitalizację w kontekście całego miasta, to odpowiedź jest tylko jedna – musimy uzbroić się w cierpliwość.

Śląsk jest bardzo duży… Czy w nowym miejscu pracy znajdzie Pani czas dla niewielkiego Bytomia?

Chcę, by miasto, z którym byłam związana przez 10 lat rozwijało się. Podczas rozmowy z panem Mariuszem Wołoszem, nowym prezydentem Bytomia, zadeklarowałam swoją pomoc. Mogą na nią liczyć także moi koledzy z Biura Rewitalizacji Miasta i Funduszy Europejskich, którymi miałam zaszczyt kierować w ostatnich latach.

 

Na zdjęciu: Izabela Domogała (z prawej) i Aleksandra Kułaczkowska z Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju.

Ta strona używa COOKIES.

Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies, zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki.

OK, zamknij